sobota, 19 maja 2018

Znajdź mnie

Hej. Jakiś czas temu w moje ręce trafiła książka J. S. Monroe "Znajdź mnie". 
Uporałam się z nią bardzo szybko, ale długo zwlekałam z recenzją. Dlaczego? Bo sama nie wiedziałam co tak właściwie chcę napisać. Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji czytać, to zapraszam na moje dwa słowa o tym tytule. :)





Okładka jest cudna, a sama książka to taki mały grubasek, mający ponad 400 stron. Byłam bardzo ciekawa lektury, uwielbiam takie zagadkowe sprawy. O czym opowiada?



Dowiadujemy się, że Rosa, dziewczyna Jara, popełniła samobójstwo skacząc wprost w odmęty morza, a jej ciała do dziś nie odnaleziono. Czy mogła mieć jakiekolwiek szanse na przeżycie? Doprawdy znikome. Ale czy na pewno?
Oboje studiowali wtedy w Cambridge. Jar, od pięciu lat, dzień w dzień myśli o dziewczynie i można by pomyśleć, że popada w lekką paranoję, bowiem jest przekonany, że Rosa żyje. Męczą go dziwne wizje, w których pojawia się "zmarła" - zaskakująco realistyczne. Mimo, że terapeuta chłopaka twierdzi, iż to halucynacje żałobne, ten nie daje za wygraną. Odnajduje dziennik ukochanej i postanawia za wszelką cenę poznać okoliczności jej śmierci i dowiedzieć się, co tak naprawdę się stało. Jar przypadkiem trafia do owianego mroczną tajemnicą półświatka, którego wolałby nie poznać - w którym nic nie jest tym, czym się wydaje.


"Czasem widzimy tylko to, co chcemy zobaczyć. Czasem to, co widzimy, zmienia nasze spojrzenie na świat." 








Bez większych spojlerów, powiem wam co myślę. Na początku historia mknęła w moich oczach błyskawicznie i wszystko wydawało się takie ciekawe, niesamowicie wciągające, bo i sprawa była ciekawa, a ja naprawdę zachwycona. "Coś nowego" - pomyślałam. Jednak im dalej w las, tym gorzej. Wszystko zaczynało być nudne, rozciągnięte jak stare gacie. Przykro mi, bo liczyłam na coś więcej, zwłaszcza zważywszy na to, że na początku było nieźle. Ale ilu czytających, tyle opinii.
Podsumowując, to mogła być ciekawa historia, ale coś nie wyszło.
Nie potrafię określić jednoznacznie co ostatecznie mnie zniechęciło, ale zdania nie zmienię. Książkę ledwo dociągnęłam do końca, a zaczynało się tak dobrze.
Typowe dobre złego początki :)



No nic, to tyle ode mnie. Jeżeli czytaliście i wam się podobała to się cieszę, a reszcie polecam sprawdzić, czy faktycznie jest tak, jak ludzie mówią. A mówią przeważnie dobrze.
Buziaki!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw komentarz, bo dla Ciebie to chwila roboty, a dla mnie wiadomość, że ktoś docenia moją pracę :)

'A światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła' - "Dom. Droga ucieczki jest w tobie"

Witajcie kochani. Staram się oddzielać w jakiś sposób te książki bardziej ambitne, od tych, z którymi zamierzam się po prostu dobrze bawić. ...